niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 2

 Po długiej i o dziwo ciekawej podróży Ekspres Hogwart przywitał do stacji docelowej.
 Podczas tej osobliwej podróży Severus mógł zobaczyć na własne oczy jak Melody i Lucjusz zbliżają się do siebie. Wprost niesamowity był sposób w jaki się dogadywali. Jakby znali się od lat. Jakby byli dla siebie stworzeni. Doskonale się uzupełniali. On poważny, wyniosły, a ona rozczochrana, pogodna i urocza.
Okazało się także w trakcie rozmowy że jedynie Severus z całej ich trójki nie jest czystej krwi i nie pochodzi z arystokratycznej rodziny. Jeśli przy Malfoy'u ten fakt go nie zdziwił to słysząc że rodziną tej roztrzepanej, radosnej blondynki to arystokraci z manią czystości krwi opadła mu szczęka.
- Skąd ty właściwie znasz tego Blacka? - spytał w połowie drogi blondyn.
- Moja matka przyjaźniła się z jego matką jeszcze w szkole. Kilka miesięcy temu Pani Black zamiast sama przyszła do nas z Syriuszem twierdząc że powinniśmy kogoś znać jadąc do Hogwartu. Tak więc musiałam z nim spędzać od tamtej pory każde niedzielne popołudnie... - odparła z niesmakiem.
- Nie za ciekawie...
- Możliwe. Jednak niestety w naszych kręgach to raczej normalne. Ja miałem podobnie z Bellą, Narcyzą i Andromedą. Notabene też z Blacków - odparł spokojnie młody Malfoy jednak na jego posągowej twarzy pojawił się wrażający szczerą niechęć i obrzydzenie uśmieszek.
- I co? Rozszarpały cię? - spytała z kpiną blondynka. Jednak przez ciepły uśmiech malujący jej się na ustach niemal nie dało się wyczuć tej ironii w jej melodyjnym głosie.
- A żebyś wiedziała. Nie wiele brakowało, a Bella pożarła by mnie w całości - odparł Lucjusz również posługując się ironią.
Melody roześmiała się wtedy uroczo jakby Lucjusz przed chwilą opowiedział jej świetny kawał.
- To naprawdę dziwna rodzina... - podsumowała Panna Clarke, a Severus zaczął się zastanawiać co według nich kryje się pod słowami "normalna rodzina". Czy ludzie tacy jak oni mogli wiedzieć coś o normalności? Przecież oni mieli wszystko czego zapragnęli. To nie było normalne. Nie w Severusowej rzeczywistości. Więc jak mogli oceniać normalność innych ludzi? Czy w ogóle ktoś był na tyle normalny żeby oceniać normalność innych? Chyba nikt. Bo to byłoby nienormalne gdyby ktoś był tak nieskazitelnie normalny.
Dopiero po chwili Snape zdał sobie sprawę jak bardzo zaplatał się w słowo "normalny". Zdarzało mu się to nader często.
Gdy dojechali na miejsce z dalszych rozmyślań wyrwał ciemnookiego rozchichotany głos Melody.
- Seviś! Usnąłeś z otwartymi oczami?
- Ja.. Yyyy... Nie... - odparł nieprzytomnie.- Już jesteśmy na miejscu..?
- Tak, Śpiąca Królewno. - Na twarzy Lucjusza pojawił się wredny uśmieszek.
- Lucuś, idziemy! Bo nie zdążymy! - nagliła chłopaka blondynka uwieszona mu na ręce.
Malfoy jękną niezadowolony. Severus nie był pewien czy to z powodu przesłodkiego zdrobnienia jakie nadała także i jemu Clarke, czy młody arystokrata po prostu nie miał ochoty wybiegać z pociągu jako pierwszy.
- Błagam cię, Melody... - jęczał. - Po co mamy się tak spieszyć ? Wszyscy dotrzemy do zamku. Pierwsi czy ostatni, co za różnica?
- No właśnie duża. - Clarke szła w zaparte. - Nie jęcz już tylko choć.
Blondyn jak widać przekonany argumentem w stylu "bo tak chcę" zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Seviś... - zwróciła się do Snapea, który aż się skrzywił od nadmiaru słodyczy. -Idziesz z nami?
- Umm... Nie. Dzięki. Idźcie sami. Ja poszukam Lily...
- Kogo? - zdziwiła się Melody.
- Potem ci wytłumaczę - wtrącił się drugi z chłopców. - Idziemy?
Kiedy Lucjusz ciągnięty przez Melody za nadgarstek w stronę wyjścia wychodził z przedziału mrugnął do Severusa porozumiewawczo po czym dogonił prowadzącą go niczym przedszkolaka blondynkę. Wglądało na to że coś podejrzewa względem Lily i o dziwo wcale mu w nie przeszkadza entuzjazm i władczych charakter nowej koleżanki. Wręcz wyglądało na to że mu się to podoba.

Chyba nigdy nie zrozumiem niektórych osób... - pomyślał z głębokim westchnieniem Severus po czym zebrał swój skromny (w porównaniu z tym Lucjusza wypchanym po brzegi) kufer i udał się na stację w poszukiwaniu Lily. 
Bez trudu rozpoznał w gąszczu uczniów rudą czuprynę swojej przyjaciółki.
- Sev... - powiedziała z ulgą Lily, kiedy podszedł do niej tak dobrze jej znany czarnowłosy chłopiec. - Nawet nie wiesz jak się wynudziłam, Bo widzisz Potter i jego kumple... A ty? Co robiłeś? - spytała z grzeczności.
- Ja... Ja też się nudziłem - skłamał.
- No tak.... - przeciągnęła dziewczynka. - Bo tak jak mówiłam Potter i jego koledzy wymyślili sobie... - zaczęła opowiadać, a Severus słuchał. Słuchał jej cały czas. Nie żeby Evans wcale nie interesowało co się przydażyło chłopakowi...
Czasem zdarzało jej się zapytać "Co u ciebie?", albo coś w tym stylu, ale generalnie zarówno Lily jak i Severus woleli żeby to ona mówiła.
Tak więc chłopiec wysłuchał opowieści o tym jak niski iloraz inteligencji , jakie śwństwa Black wygadywał o Lucjuszu i Melody oraz o tym jaki nieśmiały jest Remus, a jaki prostacki Peter.


*****

W zamku pierwszoroczniaków przywitała wysoka, smukła kobieta w średnim wieku. Miała ostre rysy twarzy i surową minę, a jej zapewne długie, czarne włosy spięte były w nieśmiertelny, elegancki kok.
- Witajcie w zamku Hogwart - powiedziała profesor McGonagall. - Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w pokoju wspólnym.
- Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku, zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia przydziału odbędzie się za kilka minut w obecności całej szkoły. Wrócę, kiedy będziecie gotowi - oznajmiła profesor McGonagall. - Proszę zachować spokój.
I wyszła z komnaty.


*****

Kiedy tylko nowi uczniowie wkroczyli do Wielkiej Sali w twarz uderzyło im ciepłe powietrze, a oczy wszystkich starszych uczniów skierowały się na "świeże męsko".
Jednak pierwszoroczniacy nawet na nich nie zwrócili uwagi. Byli zbyt zajęci rozglądaniem się naokoło z zafascynowaniem. Zresztą cóż im się dziwić. Wielka Sala robiła ogromne wrażenie. Szczególnie za pierwszym razem.
Te przepięknie rzeźbione filary, sufit imitujący bezchmurne niebo nocą, długie dębowe stoły i dekoracje nad nimi nad każdym w innym kolorze. Tak, to robiło wrażenie. Natomiast przeciwległy stół zajmowali o wiele starsi od wszystkich zebranych dostojni czarodzieje. Naprzeciwko ich stołu stało drewniane krzesło, a obok stołek, na którym znajdowała się brązowa, zakurzona czapka.
Profesor McGonagall zaprowadziła grupkę jedenastolatków nieopodal krzesła, a sama stanęła obok nich ze zwojem pergaminu w dłoniach.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Avery Theodore.
Wysoki, ciemnowłosy chłopiec podszedł pewnie do krzesła i usiadł na nim. Założył na głowę "czapkę" i po chwili....
- SLYTHERIN! - krzyknęła Tiara.
Przy stole o zielonych barwach rozległy się oklaski i okrzyki. Theodore dumnie podszedł do stołu Slytherinu i przywitał się z kilkoma starszymi kolegami, których najwyraźniej wcześniej znał. Następna była "Abbot Maria" przydzielona do Hfflepuffu podobnie jak jej brat bliźniak, Teofilius.
- Barnard, Charlotte! - zawołała McGonagall.
- RAVENCLAW!
- Black, Syriusz!
Czarnowłosy chłopak przepchną się przez tłum popychając przy tym z impetem Severusa. Syriusz dumnie zasiadł na krzesełku. Włożył sobie na głowę czapkę. Po dłuższej chwili Tiara ryknęła:
- GRYFFINDOR!
Syriusz i James zawyli z zachwytu wraz z innymi uczniami Domu Lwa. Zaraz po Blacku przyszedł czas na Melody.
Gdy dziewczyna przeciskała się przez tłum udający się w kierunku swojego stolika Syriusz puścił jej perskie oko i  szepnął "Do zobaczenia przy stole Gryffindoru", na co dziewczyna zgromiła go morderczym spojrzeniem i usiadła z impetem na krzesełku.
Severus uśmiechnął się z pobłażaniem na jej widok. Z resztą nie tylko on, bo Melody zapomniała zmienić butów i na jej stopach znajdowały się zabawnie kontrastujące z czarną, hogwarcką szatą krwisto czerwone gumiaczki z białą kokardką na przodzie.
Nałożona na jej nieco zbyt nastroszone, niesforne loki Tiara opadła jej aż na zadziorny nosek. Nastała długa cisza. Melody zaciskała w skupieniu oczy mamrocząc coś cicho pod nosem.
Severus, który stał najbliżej słyszał jak szepcze ledwo słyszalnie:
- Slytherin. Błagam... Tylko nie Gryffindor. Nie Gryffindor... Slytherin.
- SLYTHERIN! - wykrzyknęła wreszcie Tiara.
Melody aż pisnęła ze szczęścia., a ze stołu Domu Węża rozległy się gromkie brawa i wiwaty. Dziewczyna czym pobiegła w tamtą stronę w podskokach posyłając Severusowi i Lucjuszowi swój zabójczy uśmiech. Natomiast zaszokowanemu Syriuszowi mało elegancko pokazała język po czym usiadła przy stole o zielonych barwach obok reszty Ślizgonów. O rok starszy od niej chłopak o krótkich, czarnych włosach niesfornie opadających mu na twarz zaśmiał się w głos wraz z siedzącymi obok niego kumplami.
Blondynka odwróciła się w ich stronę zdziwiona.
- To mój brat - objaśnił ciemnowłosy chłopak.
Na policzkach panny Clarke pojawił się szkarłatny rumieniec, na co chłopak ponownie się roześmiał.
- Nie martw się. Też go nie lubię - powiedział teatralnym szeptem i puścił jej perskie oko. - Jestem Regulus. Regulus Black - przedstawił się i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Melody Clarke. - Dziewczyna uścisnęła mu pewnie dłoń, a na jej usta znów powrócił radosny uśmiech.
- A to.. Nott, Mulciber i Lestrange - powiedział wskazując po kolei na siedzących koło niego kolegów. Nott i Mulciber byli całkowitym przeciwieństwem szczupłego Blacka. Obaj byl;i niezbyt urodziwi i dobrze zbudowani. Lestrange natomiast był dość szczupły, jednak wyższy i bardziej barczysty od Blacka. Miał przydługi kasztanowe włosy spięte w niedbałą kitkę opadającą na jego plecy. Oczy miał piwne o inteligentnym, krytycznym spojrzeniu. Od razu było widać że to on jest mózgiem całej bandy.
Melody uśmiechnęła się do nich ciepło starając się zamaskować niepokój jaki wywoływało w niej podejrzliwe spojrzenie Rudolfa.
- Znasz go? - spytał po chwili Regulus wskazując wzrokiem na wyróżniającego się wśród tłumu uczniów blondwłosego Lucjusza.
- Tak. Poznałam go w pociągu. Uratował mnie przed twoim braciszkiem - powiedziała krzywiąc się nieznacznie na wspomnienie o Syriuszu. - A co?
- Właśnie morduje mnie wzrokiem - odparł starszy Black z rozbawieniem. - Coś mi mówi że niezbyt mu się podoba że siedzę tak blisko... Lepiej się odsunę... - zaśmiał się.
Taka jak powiedział odsunął się odrobinę od blondynki z rękami uniesionymi do góry w geście obronnym.
Melody parsknęła śmiechem i spojrzała w stronę Lucjusza. Patrzył prosto na nią tymi swoimi zimnymi jak lód błękitnymi tęczówkami, które zdawały się przeszywać ją na wylot niczym promienie rentgena.
Melody uśmiechnęła się do niego pogodnie unosząc zaciśnięte w piąstki kciuki do góry.
- Malfoy, Luicjusz! - wyczytała profesorka i już po chwili Malfoy siedział obok uśmiechnętej Melody przy stole Slytherinu.


*****

Snape wzdrygął się, kiedy McGonagall wyczytała jego nazwisko. Spojrzał najpierw na stół Domu Węża gdzie Melody przekomarzała się o coś z Lucjuszem i starszym Blackiem, a potem na stół Domu Lwa, gdzie Potter znów przystawiał się do Lily.
Był rozdarty na pół. Musiał wybierać między świetnie zapowiadającymi się przyjaciółmi, a Lily, którą wprost uwielbiał i znał od dziecka. Zdanie się na los nie wchodziło w grę. Nie u niego.
Gdy wreszcie pokonał dystans dzielący go od krzesła i założył na głowę Tiarę wiedział że podjął już decyzję.
- No, no... - zacmokał głos dochodzący jakby z jego głowy. - Chłonny umysł... I to jak?! Inteligentny, ale i przebiegły i sprytny. Jak matka. Już wiem gdzie cię przydzielić... To będzie...
- Nie! Gryffindor. Błagam... Gryffindor - szeptał gorączkowo.
- Gryffindor powiadasz? No nie, nie.... Nie pasujesz tam, mój drogi , a poza tym już jednej damie dziś pozwoliłem zmienić moją decyzję. Nie więcej niż jeden pierwszak rocznie... SLYTHERIN! - wrzasnęła Tiara, a ze stolika Domu Węża rozległy się wiwaty.
Severus spojżał tęsknym wzrokiem w stronę stolika Gryfonów i zrezygnowany opadł na miejsce obok Lucjusza.
- Spokojnie, Malfoy. Ja mam dziewczynę! Pytałem tylko Clarke tak orientacyjnie czy by do nas jutro wpadła - usprawiedliwiał się ze śmiechem Regulus.
- Lucuś! Przecież Regi sobie żartował. Rozchmurz się! Bo masz minę jak grabarz - zachichotała Melody, a Regulus i cała jego zgraja ryknęli śmiechem. Nawet Lucjusz się uśmiechnął. W uśmiechu tej dziewczyny była naprawdę jakaś nadzwyczajna moc, jednak mimo to Severusowi nie było do śmiechu. Cały czas patrzył smutnym wzrokiem na Lily. Jego przyjaciółka próbowała właśnie rozmawiać z jakąś blondynką z naprzeciwka, ale James skutecznie utrudniał jej tę czynność dźgając ją w żebra i nagabując stale.
- Nie martw się - usłyszał czyjś spokojny, łagodny głos.
Odwrócił się i po swojej lewej stronie zobaczył Melody, która patrzyła na niego ze współczuciem. - Jeśli naprawdę cię lubi to nie będzie jej przeszkadzać to w jakim domu jesteś....- powiedziała uśmiechając się do niego pokrzepiająco.
- Jakbyś coś o tym mogła wiedzieć.. - warknął Severus ozięble. Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy dziewczyny, która nie spodziewała się że chłopak tak nagle na nią naskoczy. - Wybłagałaś Tiarę żeby byś w Slytherinie.
- Jak możesz wygadywać takie głupoty?! Cała moja rodzina była w Slytherinie - obruszyła się blondynka.
- Doprawdy? - prychnął Snape jakby niedowierzając. - A mi się wydaje że to z innych powodów aż tak ci na tym zależało... - dodał wskazując wzrokiem na Lucjusza, który był aktualnie zajęty dyskusją z Regulusem i Rudolfem.
Policzki Melody zrobiły się momentalnie czerwone jak godło Grtyffindoru.
- Po prostu.. - zająknęła się. - Miałam swoje powody - dodała. Odrzuciła swoje niesforne kosmyki w kolorze ciemnego blondu do tyłu i wstała z ławki przesiadając się znów obok Lucjusza.
- Gryfoni to straszne szumowiny - dało się słyszeć wyrwaną z kontekstu wypowiedź Regulusa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się z tobą zgadzam.. - odparł Malfoy. - To zwyczajne bezmózgie małpy, które nie potrafią myśleć o niczym innym jak tylko o podrywaniu dziewczyn, a te z ich domu są chyba najgorsze. Puszczalskie i głupie...
Severus machinalnie spojrzał na Melody. Wyglądała jak karcone dziecko. Pusty wzrok wbity w blat stołu, szkarłatne policzki. A z każdym kolejnym słowem Lucjusza zdawała się kulić coraz bardziej. Severusowi zrobiło się szkoda dziewczyny i zrezygnował ze swojego chytrego planu powiedzenia wszystkim o tym że miała iść do Gryffindoru i unicestwienia jej.
- Komu ziemniaczków? Melody, chcesz? - spytał przerywając tym samym wykład Lucjusza na temat głupoty Gryfonek. Nie zrobił tego dla Clarke. Broń Merlinie! Po prostu zdał sobie sprawę że Lily Evans jest teraz Gryfonką, jednak Melody spojrzała na Severusa z ulgą i czymś na kształt podziękowania.


*****

Zaraz po uczcie powitalnej prefekci domów zaprowadzili pierwszoroczniaków do Pokoi Wspólnych. Lucjusz i Severus ze zdziwieniem odkryli że Melody ma niesamowitą łatwość z nawiązywaniem kontaktów.
Już podczas drogi do lochów zdążyła poznać się (i co za tym idzie także i ich poznać) z niemal całym pierwszym rocznikiem Ślizgonów oraz z oboma prefektami.
- Chłopcy na prawo, dziewczęta na lewo - ogłosił prefekt Slytherinu przerywając na chwilę rozmowę z Melody, Lucjuszem i Severusem.
- Wasze rzeczy znajdują się już w odpowiednich dormitoriach. Są podpisane imionami i nazwiskami właścicieli. Nie powinniście mieć problemów ze znalezieniem ich....
-Jednak zanim pójdziecie - zaczęła pani prefekt - kilka zasad...
Młodzi uczniowie jęknęli z niezadowolenia, a brat Averego, który był drugim prefektem w Domu Węża roześmiał się.
Nie jest aż tak źle - zapewnił. - Jak pewnie wiecie chłopcom nie wolno wchodzić do pokoi dziewcząt, są na korytarzach z tego powodu zastawione różnorakie pułapki i bal, bla, bla... Nie będę wam wciskać kitu. To nie prawda. Tak jest jedynie w Gryffindorze i Hufflepuffie. Oczywiście istnieje oficjalny zakaz, który mówi że nie chłopcom nie wolno...
- Nie wolno tylko szybko - wtrącił się z rozbrajającym uśmiechem Regulus przechodzący wraz ze swoimi kumplami przez Pokój Wspólny.
Ośmieleni zachowaniem ledwie o rok od nich starszego chłopaka pierwszoroczniacy roześmiali się szczerze. Ciemnowłosy panicz Black uśmiechnął się pod nosem dumny z siebie, a przechodząc obok blondwłosej Melody uszczypnął ją w biodro.
- Pamiętaj żeby do nas wpaść jutro wieczorem - rzucił jakby od niechcenia.
Melody w odpowiedzi udając oburzenie szybkim ruchem przerzuciła mu zadziornie palcami grzywkę na drugą stronę.
- Oj, Black... - westchnął starszy brat jednego z kumpli Regulusa. - Już pierwszego dnia?
- No a jak, Avery? Najlepsze trzeba rezerwować z kilkuletnim wyprzedzeniem, co nie, Lucjuszu? - spytał starszy z braci Blacków, a na jego ustach malował się zadziorny uśmieszek. Malfoy zgromił chłopaka spojrzeniem. Po czym wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu swoich dormitoriów.



-------------------------------------------------------------

Wiem że dłuuugo mnie nie było, ale niestety sporo chorowałam. Teraz już jest lepiej, więc powoli nadrabiam zaległości. Rozdział celowo dłuższy (w ramach przeprosin za tak długie oczekiwanie), zadedykowany wszystkim tym, którzy czekali. Mam nadzieję że nie zanudziłam. :)

Kocham was i pozdrawiam,
Melania Zabini